Warszawski festiwal pianistów jazzowych

pianista jazzowy logo grafik

Organizator
Organizatorem Festiwalu jest Fundacja Debiutu Autorskiego.

Warszawski festiwal pianistów jazzowych zdobył sobie wśród miłośników jazzu szybko dużą popularność.

3. Festiwal Pianistów Jazzowych w Warszawie 2005

Napisali o Festiwalu...

1-2/2006

festiwale

III Warszawski Festiwal Pianistów Jazzowych

Ryszard Borowski

Fortepian to jeden z najważniejszych instrumentów jazzu. Był w tej muzyce obecny od początku i nadal jest niezwykle popularny. Z jazzem bardzo często kojarzy się też dźwięk saksofonu, czasem trąbki, ale nie zapominajmy, że są style, których nie można sobie wyobrazić bez fortepianu, takie jak np. ragtime, czy boogie-woogie. Dlatego też organizowanie specjalnego festiwalu jazzowych pianistów jest niezwykle interesujące i ważne. W Warszawie już po raz trzeci odbył się taki festiwal. Przez cztery dni od 6 do 9 października (łącznie z konkursem młodych adeptów) dostarczono nam naprawdę dużą dawkę jazzowej muzyki fortepianowej. Były okazje do porównania rozmaitych stylów, jakości, techniki.

Jednodniowy konkurs stanowi bardzo ciekawą część festiwalu. W tym roku Jacek Kita zdobył trzecią nagrodę, Nikola Kołodziejczyk drugą, a wygrał jak najbardziej zasłużenie Dominik Wania. Po konkursie nastąpiły trzy dni bardzo ciekawych koncertów.

Dzień l

Pierwszy koncert był najbardziej uroczysty z racji prestiżowego miejsca, w którym się odbył. Sala Studia Koncertowego Polskiego Radia i Telewizji gościła Adama Makowicza oraz 3YO Sławka Jaskułke. Było to zestawienie dwóch różnych rodzajów współczesnej pianistyki. Być może ktoś będzie się upierał, że styl Makowicza nie jest prawdziwie współczesny. Trudno z tym polemizować - owszem słychać w tym graniu wyraźne wzorce klasyków jazzu, ale jednocześnie Makowicz w ramach przyjętej konwencji gra wiele "swoich dźwięków" i nie można mu zarzucić, że nie jest autentyczny. W dodatku tego dnia był w wyśmienitej formie i zachwycał publiczność zarówno swoimi własnymi kompozycjami, standardami, jak i oryginalnymi opracowaniami utworów Chopina.

Zupełnie inaczej grał Jaskułke. Lekka nonszalancja, z jaką traktuje publiczność, znajduje też odbicie w jego muzyce. Po prostu Sławek taki już jest: "prawdziwy aż do bólu", i ta szczerość wypowiedzi ma spory wpływ na jego styl. Słuchacza przyzwyczajonego do pewnych konwencji, które zwykło się respektować nie tylko w życiu, ale też i w muzyce, może na przykład zdumiewać nagłe zrywanie ostatniej frazy w solówce po doprowadzeniu do kulminacji (oczywiście solo jakoś trzeba zakończyć, a Garbarkowi pewien znany krytyk zarzucał, że swoje solo zawsze na końcu uspokaja). Jedno jest pewne: Jaskułke to świetny pianista, zdecydowany i nowoczesny, który wnosi "świeży powiew" do naszej polskiej pianistyki.

Dzień II

Dwa kolejne dni festiwalu odbywały się już w sali MCKiS przy ul. Elektoralnej. Węgierskie Janos Nagy Trio sprawiło na mnie wrażenie dalszego ciągu przesłuchań młodych, debiutujących dopiero pianistów. Choć we własnym kraju okrzyczani zostali rewelacją (akompaniując Davidowi Murrayowi), to do poziomu zespołów i solistów występujących na tegorocznym warszawskim festiwalu bardzo dużo im jeszcze brakuje. Obserwuję dziś u wielu młodych muzyków pewną "obowiązującą" konwencję grania. Polega ona na możliwie częstym mieszaniu stylów, nastrojów, pomysłów i faktur. Z pewnością urozmaica to występ, ale czy potrzebnie? Z takiego mętliku powinno coś wynikać; jeżeli jest to jakiś styl, jak u Jarretta, Możdżera czy Sławka Jaskułke, to w porządku. Węgierskie trio też mieszało, ale nie mogłem często zorientować się, dlaczego to robią, o czym chcą powiedzieć. Basista miał nie tylko kłopoty z intonacją, ale najwyraźniej jeszcze nie potrafi improwizować. Jego solówki były po prostu kiepskie. Mnóstwo "nowoczesnych" i niepotrzebnych moim zdaniem akcentów bębniarza też denerwowało.

Po przerwie, podczas następnego występu moje wrażenia się potwierdziły. Simple Acoustic Trio grało niby w podobnej nieco konwencji, jednak właśnie spójność stylistyczna, doskonałe zgranie muzyków robiło duże wrażenie. Kurkiewicz i Miśkiewicz to zupełnie inna klasa muzyków niż Węgrzy. Może nie ma sensu ciągłe porównywanie, ale na jednym występie się nudziłem i denerwowałem, na drugim uważnie słuchałem.



Dzień III

Austriacki pianista Oskar Aichinger był "strasznie nowoczesny" i przekonał, że muzyka free grana solo na fortepianie może być naprawdę nużąca. W ogóle zbyt mało dowcipu zdarza mi się dostrzegać we współczesnej muzyce. Wszystko jest poważne, napuszone i "trudne". Co prawda, w trakcie grania Aichingera zdołałem rozpoznać np. fragmenty 24 kaprysu Paganiniego, ale to też było bez specjalnego wdzięku i w dodatku bez zachowania określonej formy, co moim zdaniem bardzo zubaża przekaz.

Solo występował Czech Milan Svoboda. To co cechowało jego grę to nomen omen swoboda. I znów nie mogłem odkryć specyfiki stylu. Trochę Aichingera (przepraszam, chciałem powiedzieć: free), trochę Corei, troszeczkę McCoy Tynera. "Swoboda" owszem, dość duża, ale miejscami dłużyzny i miałkość pomysłów harmonicznych nie pozwalały "zapomnieć się" słuchaczowi w tej muzyce.

Dominik Wania na głowę pobił trzech importowanych pianistów, którzy tego dnia występowali. Grał, co prawda znacznie krócej niż oni, ale zdecydowanie bardziej efektownie. Duża biegłość techniczna i pewność w graniu trudnych przebiegów harmonicznych (wykorzystał m.m. temat Namysłowskiego) pomagają mu utrzymać uwagę słuchacza cały czas napiętą. Dominik to już wspaniały pianista!

Na zakończenie świetnie zaprezentowało się Trio Wojciecha Niedzieli. To kultura grania, wszystko jest na swoim miejscu i eleganckie - tak lubię. Oczywiście była też niezbędna odrobina szaleństwa i sporo humoru. Jacek Niedziela popisał się solowym, wirtuozowskim wykonaniem Besame Mucho. Marcin Jahr także grał solo. Wszyscy trzej panowie to muzycy tej klasy, że każdy może popisywać się graniem solo. Mieliśmy jeszcze kapitalną wersję Lady Be Good i kilka kompozycji własnych. Większość pochodziła chyba z wydanej niedawno płyty tria. Początkowo chciałem napisać małą skargę pod adresem organizatorów, żaląc się na pianistów, którzy mnie nie zachwycili (występ węgierskiego tria uważam za pomyłkę), ale teraz uważam, że było bardzo dobrze. Możliwość konfrontacji stylów i właśnie szeroka oferta wydaje się dobrym pomysłem na ten festiwal.

Wszystkie fotografie Jan Rolke

Aktualności

Jedna zła wiadomość i wiele dobrych.
zła:
w 2008 roku Festiwal Pianistów Jazzowych odbył się po raz ostatni (jak na razie).
Wiele dobrych wiadomości:
Działalność Fundacji Debiutu Autorskiego nie została zawieszona, wciąż marzymy o przywróceniu festiwalu i jego jeszcze ciekawszej formule. Udało się nam do tej pory zaprezentować wiele wspaniałych gwiazd pianistyki jazzowej, Spośród laureatów konkursu "Debiuty" wyrośli już wspaniali artyści, sens konkursu sam się nam potwierdził.
Na razie obejrzyjcie archiwum wydarzeń.